#DajKamienia, odc. 2. Zróbmy sobie fotę, wrzućmy ją na "fejsa"...
Określenie „dwudziesty pierwszy wiek” to już nie tylko określenie tysiąclecia, w którym żyjemy, ale też synonim nowoczesności. I ten oto dwudziesty pierwszy wiek dotarł także do futbolu. Ubrania zawodników szyte tak, żeby trudniej było pociągać za koszulkę, piłki konstruowane tak, żeby częściej wpadały do bramki (specjalny tor lotu, etc.), nie wspominając już o treningu zawodników – suplementacji, odnowie biologicznej itd., o czym zwykły kibic wie niewiele.
Przy tym wszystkim, Internet, czyli wynalazek nie tak dawno jeszcze zwalający z nóg ,zdaje się już tak nie imponować, i aż trudno uwierzyć, że niektórzy wciąż nie doceniają jego walorów. Wszak to darmowe narzędzie do tego, by...pokazać, że jesteśmy „fajni”. My – ludzie, ale i my – kluby. Te lokalne także, a może to im właśnie, przede wszystkim, przydaje się promocja?
Siedzę właśnie na „fejsie” i przeglądam, co publikują na nim „marketingowcy” klubów podlaskich. I czy w ogóle publikują coś w dwudziestym pierwszym wieku. Bywa z tym różnie, ale jeden podstawowy wniosek jest taki, że ci, którzy publikują – zyskują, bo ludzie na to reagują. A jak reagują, to znaczy że chcą tej informacji. Przecież kibic z Krynek czy Raczek zawsze najpierw interesuje się swoimi i wie, że jego głos zostanie przeczytany, dostrzeżony. Inaczej niż w przypadku, kiedy jego internetowa opinia będzie jedną z kilku tysięcy na temat np. kolejnego transferu Jagiellonii. Czuje, że ma wpływ na swój mały, skromy klub.
W przypadku trochę większych podlaskich klubów, jak np. Ruch Wysokie Mazowieckie, Olimpia Zambrów, kwestia odpowiedniej promocji internetowej ma znaczenie istotniejsze. Klub musi bowiem istnieć, a dziś bez Facebooka, Instagrama i wielu temu podobnych narzędzi, nie istniejemy. Nie fizycznie, ale w świadomości użytkowników internetu, czyli… prawie wszystkich.
Wiecie jak to działa? Klub chce sprowadzić zawodnika. Dzwonią, pytają, orientują się, czytają o nim, sprawdzają statystyki. Zawodnik zrobi dokładnie to samo. Od czego zacznie? Od Facebooka i Googla. Sprawdzi stronę klubową, poczyta, co dzieje się w drużynie, poogląda zdjęcia. I jeśli finansowo klub nie zaproponuje mu warunków, które przyjmie bez względu na wszystko inne, to znaczenie będą mieć takie właśnie, wizerunkowe aspekty. O tym, w którą stronę zmierza piłkarskie życie, mówił w jednym z odcinków Cafe Futbol słynny już Tomasz Hajto. „Zawodnicy, po przyjeździe na zgrupowanie, nie pytają o szatnie, sprzęt, piłki, tylko… GDZIE JEST HASŁO DO WIFI?!". Stety lub niestety, tak to dziś wygląda.
Wróćmy do aktywności podlaskich klubów w sieci. Jest z tym całkiem nieźle, chociaż, jak zwykle, sporo można by poprawić, a w porównaniu do innych regionów – jest do poprawienia bardzo dużo. Trzeba jednak w tym wszystkim pamiętać, że osoby, które za to odpowiadają, pracują społecznie, są, jak to pisałem w poprzednim felietonie – zapaleńcami. Stąd i jakość informacji pozostawia wiele do życzenia. Nie wymagajmy zbyt wiele i raczej doceniajmy tych, którym się chce cokolwiek, niż gańmy tych, którzy tego nie robią.
Jest kilka klubów, które na bieżąco informują o życiu drużyny. Sparta Szepietowo, Ruch Wysokie Mazowieckie, żeńska sekcja Heliosa Białystok, Kora Korycin, LZS Krynki, KS Wasilków, Krypnianka Krypno, Biebrza Goniądz. Na pewno kogoś pominąłem, bo nie zdążyłem przyjrzeć się wszystkim stronom, ale wymienione kluby na pewno się wyróżniają. I w mojej świadomości te kluby już zaistniały, bo, czy się komuś to podoba, czy nie, do świadomości najłatwiej dziś trafić przez sieć.
Zachęcam kluby do aktualizowania swoich stron lub w ogóle do ich tworzenia. Niewielkim kosztem pokażecie, że wasz mały, wiejski klubik, przede wszystkim istnieje, a w drugiej kolejności, że coś się w nim dzieje. Grają w nim ludzie, którzy też chcieliby coś o sobie przeczytać, nawet na zwykłej stronie swojego klubu.
Komentarze